Herb Primum Vinum

W trakcie wywiadu umówiliśmy się z Panem Tomaszem na prezentację zaprojektowanego specjalnie dla naszej inicjatywy herbu Primum Vinum.

Cały wywiad zaprezentowaliśmy w kilku  częściach: „Heraldyk”, „Twórczość heraldyczna”, „Elementy herbu” oraz „Heraldyka i winiarstwo”. Śmierć Pana Tomasza uniemożliwiła jednak ukończenie naszego herbu . I jak się okazało było  to ostatnie Jego  dzieło. Pamięć o tym Heraldyku, pozostanie na zawsze żywa w Primum Vinum i w naszych sercach.

Herb Primum Vinum - ostatnie dzieło Pana Tomasza Steifera.

Dzieło Pana Tomasza symbolizuje naszą pasję realizowaną w ramach inicjatywy Nasze Pierwsze Wino, czyli „Primum Vinum. Związana jest ona z poznawaniem przez nas enologii, winiarstwa i naszego regionu świętokrzyskiego. Projekt herbu jest podstawową i zarazem prostą wersją klejnotu Primum Vinum. W przyszłości będziemy chcieli rozwijać nasz herb i dokładać nowe jego elementy. Pragniemy, aby symbolizował nasze pierwsze wino i ciągłe dążenie do jego doskonalenia poprzez zdobywanie nowych doświadczeń winiarskich. Herb ilustruje połacie zielonych Gór Świętokrzyskich, nad którymi króluje podwójny złoty krzyż patriarchalny. Na krwistoczerwonym tle widnieje złota winorośl a grona na zielonym tle. Primum Vinum to nasza wielka pasja winiarska. Uczymy się jak wytwarzać wino gronowe. Poznajemy winnice (nie tylko w naszym regionie) i ich gospodarzy, z którymi później utrzymujemy stałe relacje. Nie możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy blogerami winiarskimi czy winnymi albo winiarzami, ale za to jesteśmy ciekawi odkrycia tej wiedzy tajemnej, jak tworzyć dobre wino. Chcemy dotrzeć i odkryć miejsca, w których powstaje wino oraz ludzi, którzy z taką pasją je tworzą.

Wierzymy, że nasza pasja będzie się stale rozwijać i z czasem dołożymy swój skromny wkład w popularyzację autorskiego wina dobrej jakości a przede wszystkim wina rodzimego, produkowanego w Polsce. Eksperymentujemy i popełniamy błędy, ale  stopniowo poznajemy technologie i poszczególne etapy winifikacji, a później sami doskonalimy proces na nastawach. Z całym szacunkiem odnosimy się do tradycji winiarstwa w Polsce. Z pewnością będziemy sięgać też i do winiarstwa zagranicznego. Odkrywanie w ten sposób wina jest dla nas przyjemnością i odskocznią od codziennej pracy zawodowej. Primum Vinum to nasza idea szukania wiedzy oraz poznawania ludzi, a następnie tworzenia czegoś nowego, w tym wypadku wina i jego doskonalenia. A co najważniejsze, naszą wiedzą pragniemy się podzielić się z innymi.

Pierwsze szkice herbu Primum Vinum, wykonane przez Pana Tomasza. 

Podczas wywiadu z Panem Tomaszem, dowiedzieliśmy się również o możliwości rejestracji herbu w Roli Herbowej Nova Heroldia. To jedyna w Polsce instytucja heraldyczna służąca fundacji i rejestracji oraz publikacji herbów rodowych.

Odkrywając na nowo świętokrzyskie legendy i ich symbolikę w Primum Vinum, w artykule Pana Grzegorza Antosika, natknęliśmy się na trop świętokrzyskiego jelenia. Autor próbuje dać odpowiedź na pytanie o znaczenie symboliki miejsca na Świętym Krzyżu. Mamy nadzieję, że w związku z tym będziemy  mogli porozmawiać z tutejszym Przeorem Klasztoru. Jeśli to możliwe, bardzo byśmy chcieli poznać „z pierwszej ręki” historię Św. Krzyża i jego powiązań z winem..


Heraldyka i winiarstwo

Powiązania heraldyki z winiarstwem o ile takie w rzeczywistości występują, przedstawi nam dziś Pan Tomasz.

Serdecznie zapraszamy do czwartej części naszego wywiadu z Panem Tomaszem Steifer, w której to głównie rozmawialiśmy o aspekcie powiązań heraldyki z winiarstwem.

SKO: Panie Tomaszu, w tej części naszej rozmowy, proszę opowiedzieć nam  o związkach heraldyki z winiarstwem, o ile takie w rzeczywistości występują?

TST: Z całą pewnością występują, zwłaszcza we Francji, Włoszech, Hiszpanii. Winnice należały zwykle do rycerstwa feudalnego, potem szlachty. Do dziś nazwy wielu winnic francuskich zaczynają się od słowa „Chateau” czyli zamek, nawet jeśli ten tytułowy zamek jest tylko starą farmą czy dworem. Na etykietach, na korkach, na laku pieczętującym butelki od dawna umieszczano herby, nie tylko zresztą szlacheckie, bowiem we Francji od średniowiecza również wolni chłopi używali herbów. W podobny sposób często są znakowane wina w innych krajach. Na węgierskich tokajach pamiętam jeszcze z czasów PRL piękne herby, z hełmem, labrami, koroną i klejnotem. Kiedyś umieszczenie herbu producenta było dodatkową rękojmią jakości i autentyczności trunku. Potencjalny fałszerz wina narażał się na dodatkową karę obrażając często krewkiego szlachcica. Dziś też jest to certyfikatem, ale głównie chodzi o podkreślenie tradycji danej winnicy. Skoro jest herb, to zapewne i ród i winnica są stare. Zresztą, tak prawdę mówiąc i założenie i wniosek jest błędny ;)

Zaprojektował Chief Herald of Canada, uświetniając najwspanialsze wina Ontario

SKO: Jestem ciekaw, czym zatem powinien charakteryzować się herb w polskim winiarstwie?

TST: Jak każdy herb gdziekolwiek i w czymkolwiek powinien charakteryzować się poprawnością heraldyczną. To podstawa. Poza tym autentycznością i prawomocnym użytkowaniem. Łatwo znaleźć piękny herb historycznego rodu i go użyć samowolnie. Ale można narazić się na sprawę sądową, a nawet w Polsce sądy zaczynają traktować herby jak dobra osobiste. Przypomnę głośną sprawę sprzed kilku lat, związaną co prawda z browarnictwem nie winiarstwem, przegraną przez browar, który stosował bezprawnie arcyksiążęcy herb Habsburgów. Herb poza tym powinien swoim wizerunkiem przekazywać jakąś informację. Nie musi być to przekaz łopatologiczny, wprost. Może być na zasadzie rebusu, zagadki, może wymagać myślenia. Herb powinien także charakteryzować właściciela, niezależnie czy jest to człowiek, stowarzyszenie czy miasto. Wymyślając herb winnicy czy związku winiarskiego, jako pierwsze nasuwają się winogrona. Ale herbów z takim motywem przewodnim jest pełno. Owszem, wskazują na związek z winiarstwem w sposób oczywisty, ale nie identyfikują konkretnej winnicy. Dlatego przy projektowaniu herbu, każdego zresztą typu, konieczne są pewne badania, kwerenda biblioteczna, czasem archiwalna, długie wywiady z przyszłymi użytkownikami, głębokie przemyślenia. Czasem pomysł jest prosty, na wyciągnięcie ręki. Jeżeli właściciel winnicy ma swój własny, rodowy herb, to czemuż jego nie użyć jako znaku winnicy. Ma do tego prawo. Można podkreślić związek winnicy lub organizacji z rejonem czy regionem, można dać symbolikę religijną, np. gdy podwaliny winiarstwa w jakiejś miejscowości podłożyli dawno temu mnisi. Sprawę każdego projektu należy traktować indywidualnie.

SKO: Tutaj Pan Tomasz miał rozwinąć nam wątek heraldyki w winiarstwie, przedstawić wybrane przykłady herbów z ich interpretacją dla przykładowych win ze świata i Polski.

SKO: Panie Tomaszu, dlaczego warto promować heraldykę właśnie w polskim winiarstwie?

TST: Myślę, że dlatego, że zawsze warto promować każdą dobrą tradycję, wzmacniającą wartości, poczucie przynależności i ciągłości historycznej. Można umieszczenie herbu na winie traktować też jako dodatkowy certyfikat autentyczności oraz jako symbol tradycji.

SKO: Proszę opowiedzieć o swojej ofercie heraldycznej dla polskiego winiarstwa.

TST: Cóż, prawdę mówiąc nie mam gotowej oferty. Natomiast jestem gotów dać polskiemu winiarstwu swój talent plastyka, oraz ponad 40 letnie doświadczenie heraldyka. Jak wcześniej mówiłem, każdy projekt, nawet z jednej dziedziny, np. winiarstwa, należy traktować indywidualnie. Herb ma identyfikować konkretną winnicę czy firmę winiarską, a nie jak dziesiątki podobnych, pokazywać główny nurt działalności. Dlatego w każdym przypadku konieczne są rozmowy lub korespondencja, uzyskanie potrzebnych informacji. Chętnych – zapraszam do kontaktu.

SKO: Co zatem heraldyka może zaoferować polskiemu winiarstwu?

TST: To co każdej innej osobie fizycznej czy prawnej, instytucji, organizacji itp. Stworzenie indywidualnego, wyrosłego z 900 letniej tradycji znaku, niepowtarzalnego, oryginalnego, odznaczającego się tradycyjną estetyką i identyfikującego właściciela herbu. Ponadto jest cała masa innych, najróżniejszych możliwości – pomoc w identyfikacji starych butelek, etykiet, korków czy akcesoriów winiarskich na podstawie herbu itp.

Na koniec części czwartej, chciałbym dodać od siebie, iż dzięki Panu Władysławowi z Lubina miałem ostatnio przyjemność poznać przeróbkę mapy Dolnego Śląska wykonanej przez V. Coronelliego; wydana w latach 1692-1694 w Wenecji. Cornelli był weneckim kosmografem, wykonawcą słynnych globusów, franciszkaninem. Źródło: mapy.muzeum-polskie.org.

 


Elementy herbu

Aspekty  techniczne herbu.

Serdecznie zapraszamy do trzeciej części naszego wywiadu z Panem Tomaszem Steifer. W tej części rozmawialiśmy przede wszystkim o aspektach technicznych herbu.

SKO: Panie Tomaszu proszę opowiedzieć nam z jakich elementów składa się herb?

TST: Koniecznym i wystarczającym elementem jest tarcza. Na tarczy, pokrytej jakąś barwą (heraldycy używają nazwy tynktura, i ograniczają liczbę barw do kilku zasadniczych) lub metalem (złoto i srebro, oddawane zwykle żółtym i białym kolorem) są figury heraldyczne, czyli znaki powstałe przez poprowadzenie dwóch lub więcej linii (prostych, łukowatych, ząbkowanych, falistych i wielu innych) od skraju do skraju tarczy, często parami.

Ekslibris heraldyczny, praca Tomasza Steifera
na konkurs De Moffarts Foundation.

Figury zaszczytne mają inną barwę, kontrastową w stosunku do reszty tarczy, przy czym reguła alternacji heraldycznej nakazuje stosować sąsiedztwo tynktury i metalu, ze względu na większą kontrastowość. Prócz figur zaszczytnych na tarczy mogą być tzw. mobilia herbowe, zwane też godłami lub figurami pospolitymi. Tu może być niemal wszystko – broń, elementy ekwipunku rycerskiego, narzędzia, sprzęty, postaci ludzi, zwierząt (realnych i baśniowych), rośliny, elementy i fragmenty postaci i roślin, budynki, elementy krajobrazu, zjawiska meteorologiczne lub astronomiczne, ciała niebieskie, pojazdy itp. Niektórzy puryści heraldyczni uważają, że nie powinno się stosować w herbach przedmiotów współczesnych, a nawet takich, które powstały po okresie heraldyki żywej (tj. po XVI w.). Moim zdaniem to przesada. Ważniejsze jest jak narysować np. współczesny pistolet czy samolot, aby stylistycznie pasował do reszty herbu. Kolejnym elementem herbu jest hełm, umieszczany nad tarczą, najlepiej w ten sposób, aby „siedział” na jej górnej krawędzi lub nad jednym z narożników. Jest to reminiscencja ułożenia tarcz i herbów przed turniejem, dla zapoznania się widowni z uczestnikami, a także skrótowe, syntetyczne przedstawienie rycerza w szarży – gdy zza tarczy widać było jedynie hełm.

Grafika autorstwa Pana Tomasza Steifera.

Na hełmie umieszczany jest klejnot, czyli dodatkowy znak identyfikujący rycerza. Ponieważ klejnot nie tylko miał identyfikować, ale jak niektórzy podejrzewają, mógł być bronią psychologiczną, osłabiającą morale wroga lub tylko jego rumaka, bywał często bardzo fantazyjny, przerażający, groźny. Było to pole do ekspresji artystycznej, dawnych, późniejszy i współczesnych projektantów herbów. Nie obowiązują bowiem w klejnocie niektóre reguły, konieczne w przypadku tarczy. Można tu nieco poszaleć, przenieść do klejnotu część symboliki, która nie zmieściła się w tarczy. Generalnie, obowiązują tu dwie zasady – wspomniana zasada alternacji (metal na kolor, kolor na metal) i to aby przedmioty czy figury z klejnotu mogły być faktycznie umieszczone na hełmie rycerskim. Nie powinno się stosować „lewitujących” gwiazd (częste w polskiej heraldyce) czy innych nierealnych elementów. Takie nierealistyczne, niefunkcjonalne w rzeczywistości klejnoty nazywane są z przekąsem „papierową heraldyką”, gdyż na rysunku można przedstawić niemal wszystko, nawet rzeczy niemożliwe.

Ważne też jest aby klejnot miał ten sam zwrot co hełm. Nie powinno być tak, że hełm jest profilem, a klejnot en face. Niestety nieprzestrzeganie tej zasady jest powszechne. W Polsce często z lenistwa, oszczędności autorów dawnych herbarzy lub z niewiedzy. W Wielkiej Brytanii, która ma tak dobrze skodyfikowane zasady heraldyki, wynika to m.in. z tego, że konkretne ułożenie hełmu ma znaczenie i przysługuje określonej randze społecznej. Jedynie Niemcy, i kraje pozostające – pod względem heraldycznym – w kręgu kultury niemieckiej starają się przestrzegać tę zasadę.

Hełm po bokach okrywają labry. Jest to symbol chust, którymi przykrywali krzyżowcy hełmy w Ziemi Świętej, dla ochrony przed słońcem i kurzem. Z czasem labry stały się coraz bardziej ozdobne, coraz mniej przypominając chustę, a raczej liście akantu. Tu obowiązuje zasada, czasem łamana (jak wszystkie) aby górna powierzchnia labrów była w tynkturze, a dolna w metalu. Kolory odnoszą się zwykle do dominujących barw herbu, albo klejnotu, choć bywają bez związku z resztą herbu, co zdarza się częściej w Anglii. Labry po obu stronach mogą być w różnych barwach, choć ma to zastosowanie głównie w herbach złożonych.

Łącznikiem między hełmem a klejnotem może być korona, co jest szczególnie popularne w heraldyce centralnej Europy lub zawój, opaska tekstylna skręcona z pasm materiału o barwach labrów. Korona może być tylko ozdobnikiem maskującym miejsce mocowania klejnotu, ale może wskazywać na rangę feudalną. Zwykle taką koronę, nazywaną rangową umieszcza się na górnej krawędzi tarczy, a hełm „wyrasta” niejako z niej, ale niekiedy, zwłaszcza we wcześniejszym okresie heraldyki, korony rangowe umieszczano też na hełmach.

Przedstawiłem zasadnicze elementy herbu. Jest wiele innych, zwykle dodanych do systemu heraldyki późnej, po XVII wieku oznaczeń rang, godności, tytułów, urzędów – to zbyt obszerny temat na taką rozmowę. Zapraszam na strony naszego stowarzyszenia „Nova Heroldia”, gdzie jest to (nadal w rozbudowie) szerzej omówione lub na Wikipedię, gdzie dział heraldyki jest nieźle opracowany.

Koniec części trzeciej.


Twórczość herladyczna

Twórczość heraldyczna Pana Tomasza Steifer i początki heraldyki nie tylko w Polsce.

Serdecznie zapraszamy do drugiej części naszego wywiadu z Panem Tomaszem Steifer, gdzie głównie rozmawialiśmy o Jego twórczości heraldycznej i początkach heraldyki nie tylko w Polsce.

SKO: Panie Tomaszu, na początku drugiej części naszej rozmowy, proszę opowiedzieć nam o swojej twórczości heraldycznej.

TST: O mojej twórczości najlepiej opowiedzą obrazy, zapraszam zatem na moją stronę „Serwis heraldyczny Tomasza Steifera”. Krótko – zajmuję się niemal wszystkimi formami twórczości heraldycznej, najrzadziej, z braku warsztatu i wprawy, rzeźbą, grawerunkiem, witrażem i tkaniną artystyczną. W czysto naukowej heraldyce, próbuję, wraz z niewielką grupą kolegów z Polskiej Wspólnoty Heraldycznej „Nova Heroldia”, odtwarzać i kodyfikować język polskiego blazonuj, a z ramach założonej przez siebie Fundacji „Pro Heraldica” próbuję popularyzować wiedzę heraldyczną.

Herb i pieczęć Pana Tomasza Steifera. Źródło: wappen.republika.pl.

SKO: Proszę opowiedzieć nam, jaka jest geneza heraldyki.

TST: W zasadzie to dwie przeciwstawne cechy, właściwe od początku naszemu gatunkowi. Chęć podkreślenia przynależności do grupy (stada, plemienia, klasy itp.) a zarazem potrzeba uzewnętrznienia swojej indywidualności, wyróżniania się. Stąd na całym chyba świecie, od początku dziejów, ludzie ozdabiali swoje ciała, ubrania, broń, narzędzia, zwierzęta, siedziby i terytoria znakami które określały ich przynależność, głównie do plemienia i rodu, ale często też do klasy społecznej, zawodowej itp. Znaki te często dodatkowo identyfikowały jednostki, określały pokrewieństwo, pozycję w klanie, funkcję i rangę. W różnych krajach różne te znaki bywały, i bywają do dziś. Szczególnie często, nie tylko w społeczeństwach bardziej prymitywnych, były to znaki linearne, łatwe do wycięcia na pniach drzew, kamieniach czy do wypalenia na skórach zwierząt. Niektóre z tych znakowań stały się z czasem całymi systemami, skodyfikowanymi i szczegółowymi. Wiele posiada swoje nazwy jak tamgi ludów tureckich, tugry Wielkiego Stepu, japońskie ka-mon, kaszubskie merki czy bartnicze ciosła. Jednak tych znaków nie zaliczamy do heraldyki, choć heraldyka także się nimi interesuje, gdyż często przenikały i przenikają do herbów. Heraldyka zajmuje się herbami, czyli znakami identyfikacyjnymi powstałymi w kręgu chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej, tworzonymi według określonych reguł. Herby powstały, z wymienionych wyżej przyczyn, jako znaki identyfikacyjne, w kręgu rycerstwa francusko – normandzkiego początkach XII w. głównie w związku z rozwojem uzbrojenia ochronnego i taktyki walki. Zakrycie głowy wojownika hełmem garnczkowym, pokrycie całego ciała kolczugą, a potem zbroją, przy jednoczesnym wzroście prędkości szarży stworzyło konieczność lepszej i możliwie bezbłędnej identyfikacji zbrojnych. Nie wystarczały już do tego używane zapewne przez rycerstwo znaki przedheraldyczne, linearne i skromne. Być może, inspiracją było spotkanie w czasie wypraw krzyżowych oznakowań rycerstwa muzułmańskiego, często barwnych i fantazyjnych. Nowe znaki umieszczano w najbardziej widocznych miejscach – na tarczy, hełmie, proporcu, tunice rycerza i często na kropierzu konia. Nowe znaki były bardzo dekoracyjne i atrakcyjne wizualnie, pomijając już ich praktyczną rolę, stąd szybki rozwój heraldyki. Ponadto zapewne do nowego systemu adaptowano istniejące już znaki przedheraldyczne. Za pierwszy herb w historii uznaje się tarczę niebieską z sześcioma złotymi lwami, zawieszoną na szyi młodego Godfryda Plantageneta podczas pasowania na rycerza przez jego przyszłego teścia, Henryka I Beauclerca, 10 czerwca 1128 r. w katedrze w Rouen. Sto lat później herby były już powszechne w niemal całej Europie.

Tarcza niebieska z sześcioma złotymi lwami.

SKO: A jakie są początki heraldyki w Polsce?

TST: Geneza jest taka jak gdzie indziej, konieczność identyfikacji na polu walki. Najstarsze herby polskie pochodzą z końca XIII wieku, co nie oznacza że nie były używane wcześniej. Zatem przyjęliśmy już dobrze wykształcony, w dużej mierze skodyfikowany i uregulowany system. Herby, jako praktyczny i efektowny element uzbrojenia i wyposażenia rycerza przyjęły się i rozprzestrzeniły u nas szybko. Nie bez znaczenia była tak dla nas charakterystyczna cecha, jak podążanie za modą, zwłaszcza świata zachodniego. Wiele polskich herbów to przedheraldyczne znaki rodowe, adaptowane do zasad nowego systemu. To też wpłynęło na szybkość heraldyzacji Polski.

SKO: Tutaj Pan Tomasz miał pokazać nam przykłady najstarszych herbów polskich z końca XIII wieku.

SKO: W jakim celu powstawały herby i jakie mają znacznie w obecnych czasach?

TST: O pierwotnym celu powstania herbów już mówiłem. A dalej, aż do współczesności część tych powodów jest nadal aktualna. Dziś może konieczność identyfikacji za pomocą herbów, zwłaszcza na polu bitwy, nie jest taka, jak przed wiekami ale jeśli uważnie się rozejrzymy, to nadal herby są obecne, także w mundurach, także na polu bitwy. Jednakże militarne zastosowanie to już dziś margines,  popatrzmy na monety i banknoty, pieczęcie urzędowe, znaki oznaczające granice państwa czy miasta, oznakowania środków miejskiej komunikacji, często tablice rejestracyjne, oznakowanie miejskich urządzeń i budynków, od kanalizacji i latarń poczynając, na ratuszu kończąc i wiele innych. Także w sferze prywatnej herby nadal funkcjonują, choć mniej z konieczności identyfikacji. Herby są często ładne, są rodzajem logo, atrakcyjnym i wizualnie doprowadzonym do perfekcji przez wieki. Kojarzą się z etosem rycerskim i szlachectwem. Dlatego są nadal stosowane i poszukiwane, także w sferze prywatnej. Pewnie jakieś znaczenie ma fakt, że przez kilkadziesiąt lat w Polsce nie było mądrze chwalić się herbem rodowym. Ale heraldyka przeżywa dużą popularność także na zachodzie, gdzie nie było okresu uznawania jej za naukę niepoprawną politycznie. Prawdopodobnie, herby w sferze prywatnej stają się także popularne z tej przyczyny, że wzmagają więzi rodzinne i rodowe, sprzyjają powrotowi do korzeni i tradycji, czego wielu ludziom brak w nowoczesnym świecie.

Ekslibris heraldyczny, praca Tomasza Steifera
na konkurs De Moffarts Foundation.

SKO: Czy jest jakiś podział herbów?

TST: Podziały herbów są różne. W zależności od wykorzystania w nich wszystkich przysługujących im elementów lub nie, dzielimy je na herby wielkie (najbardziej uroczyste), średnie i małe. Czasami jest tylko jedna forma herbu, na przykład jedyny dopuszczony ustawą wzór herbu Rzeczypospolitej. Ale niektóre państwa czy miasta mają takie dwie czy trzy wersje – np. herb Gdańska, został zatwierdzony w wersji herbu wielkiego, z lwami trzymającymi tarczę, stojącymi na wstędze z dewizą miasta i herbu małego – samej tarczy herbowej. Możemy podzielić herby w zależności od stylu wykonania, na gotyckie, renesansowe, barokowe, klasycystyczne i eklektyczne. Można dzielić na herby osób fizycznych i prawnych, a w każdej z tych grup wydzielić liczne podgrupy. Herby osób fizycznych to herby rodowe, dziedziczne i herby osobiste, nie dziedziczne – np. związane z urzędem, z osobistym szlachectwem, herby duchownych. Także przynależność stanowa dzieli herby na szlacheckie, mieszczańskie i chłopskie. Ma to zastosowanie nawet w tych krajach, gdzie podziały i przywileje stanowe zostały dawno zlikwidowane. Herby osób prawnych to ogromna grupa – są tu herby państwowe, terytorialne (województwa, stany, departamenty, hrabstwa, gubernie itp.), miejskie, wiejskie oraz herby korporacyjne – związków, uczelni, zakonów, organizacji, klubów, jednostek wojskowych itp. W wielu krajach również firmy różnego typu posługują się herbami. Dzielimy też herby na proste i złożone. Prosty, przedstawia jeden herb na tarczy, złożony – kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt. Złożone herby mogą ukazywać w przypadku osób, ich genealogię lub odziedziczone po kądzieli dobra lub tytuły, szczególną zasługę lub łaskę monarchy lub piastowany urząd. W herbach państwowych lub terytorialnych złożenie pokazuje równorzędne i równoprawne (przynajmniej w teorii) terytoria składowe – np. herby Zjednoczonego Królestwa czy Czech.

SKO: Jakie dzieło heraldyczne uznaje Pan za największe? Które dzieła Pan ceni najbardziej?

TST: Największego dzieła w sensie plastycznym chyba nie uda mi się wskazać. Wspaniałe są drzeworyty heraldyczne Dürera, Cranacha czy z późniejszych wspomnianego Ströhla. Są wspaniale rzeźbione herby na budowlach zabytkowych miast, zdobiące malowane ołtarze albo rękopiśmienne księgi i dokumenty. Także współcześnie niedoścignionymi wzorami są dzieła na przykład Anglika Andrew Stewart Jamieson, zmarłego niedawno belgijskiego grafika Davida de Bruin czy rosyjskiego artysty Michaiła Miedwiediewa. Trzeba też pamiętać przy ocenie plastycznego wyobrażenia herbu, czy artysta odtworzył istniejący herb, czy również go zaprojektował. Wtedy oceniamy i biegłość ręki i oko artysty, a zarazem jego wiedzę i kreatywność jako heraldyka. Cenię wielkie i ozdobne drzewa genealogiczne, z wystrojem heraldycznym, szczególnie wykonywane na zamówienia Zamku Królewskiego w Warszawie „Genealogię Jagiellonów” czy drzewa rodowe hrabiów Zamoyskich i Grocholskich.

SKO: Tutaj Pan Tomasz miał zaprezentować nam drzewo genealogiczne Jagiellonów z wystrojem heraldycznym.

SKO: A jakie swoje dzieło heraldyczne uznaje Pan za najcenniejsze?

TST: Chyba najwyżej cenię swoje najbardziej bogato, a zarazem tradycyjnie wykonane. Na przykład herby malowane na prawdziwym cielęcym pergaminie, zdobione 23 karatowym złotem. Ze względu na materiały i nakład pracy to kosztowne zlecenia, i niestety niewielu Klientów decyduje się na nie.

SKO: Tutaj Pan Tomasz miał przedstawić nam herby malowane na cielęcym pergaminie o których nam wspominał.

SKO: Proszę opowiedzieć nam o metodach wytworzenia herbów oraz które z nich Pan sam stosuje.

TST: Zwykle stosuję klasyczne techniki, malarstwo olejne, gwasz, rzadziej akwarelę. Ale czasami stosuję akryl choć rzadko. Złocenia wykonuję też różną techniką, ale najczęściej na mikstionie, zwłaszcza gdy herby mają być eksponowane na wolnym powietrzu. Stosuję też techniki rysunkowe, najczęściej tusz i piórko, ołówek, kredki. Czasami eksperymentuję, i w przypadku malarstwa na szkle stosuję  żywice syntetyczne. Przy projektowaniu nowych herbów to zwykle ołówek, potem ekran komputera. Często łączę techniki klasyczne, tusz i piórko, z techniką komputerową. Pozwala to osiągnąć dodatkowe efekty, czasem uprościć pracę, łatwiej poprawić błędy.

SKO: Czym powinien charakteryzować się herb?

TST: Herb powinien charakteryzować się prostotą i czytelnością, nawet z dużej odległości. Pamiętajmy o pierwotnym ich zastosowaniu. Z grubsza, obowiązują tu podobne reguły jak przy projektowaniu np. znaków drogowych. Ograniczona liczba barw, kontrastowo dobranych, unikanie bardzo drobnych elementów. Oczywiście to zalecenia, a z biegiem wieków powstało i powstaje wiele herbów mało czytelnych, z drobnymi godłami, często złożonych. Moim zdaniem, projektując nowy herb lepiej dążyć do ideału.

SKO: Jakie zazwyczaj treści przekazuje herb?

TST: Herb może przekazywać wszelkie treści. Najdawniej zazwyczaj związane z rzemiosłem rycerskim i religią. W przypadku osób i rodów może nawiązywać do brzmienia nazwiska, legendy rodowej, zawodu (głównie w herbach mieszczańskich), działalności przemysłowej lub naukowej. Na przykład w herbach noblistów, twórców podstaw fizyki jądrowej, barona Rutheforda i Nielsa Bohra, jest nawiązanie do promieniowania cząsteczek i struktury atomu. W herbie Roberta Van de Graaffa jest nawiązanie do fizyki wysokich napięć. Polski językoznawca, autor pierwszego słownika języka polskiego, Samuel Linde, wraz z nobilitacją otrzymał herb na którym widać otwartą księgę, z napisem starosłowiańskim „słowo”.

SKO: A jakich treści nie powinien przekazywać herb?

TST: Herb nie powinien przekazywać treści ośmieszających, zwłaszcza właściciela ale także zgodnie z etyką rycerską i wroga. Jednak i takie herby się zdarzały i wciąż zdarzają. Na Węgrzech i Bałkanach dużo jest herbów z obciętymi głowami Turków, lub w inny sposób podkreślającymi porażkę wroga. Również z Węgier pochodzi jeden z osobliwszych herbów, nadany w XVI wieku weterynarzowi zasłużonemu w kastracji koni. Widać więc, że spektrum przekazywanych treści jest tu duże. Jak już podkreślałem wcześniej, ważne aby przekazane treści oddawały indywidualne cechy właściciela herbu. Przy projektowaniu trzeba się czasem mocno nagłówkować. Jest to konieczne, gdyż inaczej mamy taką sytuację, jak w polskiej heraldyce samorządowej, gdzie tysiące gmin ma i lasek, rzeczkę i szkołę tysiąclatkę w herbie. Tak jest niemal w każdej gminie. Znalezienie indywidualnych cech, nie jest łatwe. Czasem łatwiej jest dokonać tego komuś z zewnątrz. Inna sprawa, że nowy właściciel herbu często nie daje się do niego przekonać.

Koniec części drugiej.


Heraldyk

Pasja heraldyczna jako profesja zawodowa Pana Tomasza Steifer.

Otrzymaliśmy niespodziewanie bardzo smutną wiadomość, że 8 października 2015 roku nasz Przyjaciel Tomasz Steifer nagle odszedł z tego świata. Śmierć zabrała nam wspaniałego człowieka, artystę, historyka malarza i heraldyka. Pan Tomasz wspierał naszą inicjatywę. Pracowaliśmy razem nad wywiadem i herbem Primum Vinum. Choroba Pana Tomasza uniemożliwiła ukończenie, jak się okazało Jego ostatniego dzieła. Dużo rozmawialiśmy o heraldyce, pasji Pana Tomasza, jak również o powiązaniach heraldyki z winiarstwem. Od ponad 40 lat pasjonował się heraldyką i genealogią. Uprawiał malarstwo sztalugowe, głównie malował martwą naturę, a także obrazy surrealistyczne. Wykonywał także malunki ścienne, rysunki oraz grafikę książkową.

Tomasz Steifer 1955-2015. Galeria autorska Pan Tomasza.

"Tomasz Steifer był człowiekiem wielce oddanym polskiej heraldyce. Jako współzałożyciel reaktywowanego Polskiego Towarzystwa Heraldycznego dążył do popularyzacji i rozpowszechniania polskiej heraldyki. Nie tylko w kraju ale również na arenie międzynarodowej. Był współorganizatorem amatorskiego ruchu heraldycznego, współzałożycielem Polskiej Wspólnoty Heraldycznej oraz przewodniczącym komisji heraldycznej Polskiej Roli Herbowej Nova Heroldia. Jest autorem kilkuset herbów obywatelskich”. Za zgodą Pani Katarzyny Steifer – żony naszego Przyjaciela, chcemy Wam przybliżyć naszego Mistrza prezentując obszerny wywiad z Panem Tomaszem w kilku częściach a na koniec naszej rozmowy, przedstawimy herb Primum Vinum. Pamięć o tym Heraldyku, pozostanie na zawsze żywa i w naszych sercach.

SKO: Panie Tomaszu, proszę opowiedzieć trochę o sobie oraz jak zrodziła się w Panu pasja heraldyczna?

TST: To było dawno, ponad 40 lat temu, jeszcze w VIII czy VII klasie podstawówki, więc mogę dokładnie nie pamiętać. Zdaje się było tak, że mój ojciec przeglądał rodzinne papiery, metryki, stare listy i inne dokumenty. Czy sam zwrócił moją uwagę na list opisujący barwną postać teścia mojego prapradziadka, księdza Michała Dębno Tymkowicza Czaykowskiego, czy sam zauważyłem ten fragment zaglądając tacie przez ramię, nie wiem. Ale rozbudowane nazwisko i fakt posiadania wśród przodków duchownego, i to w legalnym związku małżeńskim, pobudził moją dziecięcą fantazję. Kolejny świstek w papierach przedstawiał wykonany ręką mego dziadka Mariana Steifera, fragment domniemanej genealogii żony najstarszego znanego Steifera, Anny Stromer. Dziadek wywodził ją, choć była to raczej robocza hipoteza, od bawarskiej rodziny Stromer von Hohenthurm. To jeszcze bardziej podziałało na wyobraźnię, zwłaszcza, gdy tato dopowiedział legendę rodzinną o baronowskim tytule tychże. Inna sprawa, że rodziny o takim nazwisku nie znalazłem, a i samo pokrewieństwo i brzmienie nazwiska przodkini jest zdaje się wynikiem literówki lub błędnego odczytania. Zacząłem szukać informacji zwłaszcza o herbach, wpierw w Małej Encyklopedii PWN, w innych encyklopediach, u rodziny, w końcu ktoś skierował mnie w stronę herbarzy. Zaczęły się wyprawy do biblioteki. Panie bibliotekarki z naukowej biblioteki na Koszykowej, z matczyną troską pomagały w wyszukiwaniach w katalogach i służyły fachową pomocą. Byłem uczniem VIII klasy lub I licealnej, kochającym od dawna książki, nieco obeznanym z bibliotekami szkolnymi i dzielnicowymi, ale nie z tajemniczą machiną dużej biblioteki naukowej. Tak się zaczęła pasja. Wpierw poszukiwania w popularnych, potem w rzadszych, herbarzach, polskich i zagranicznych. Jednocześnie zajmowałem się niefachowo i stronniczo genealogią, a więc nauką pokrewną. Jak wielu początkujących heraldyków i genealogów, za cel poszukiwań postawiłem potwierdzenia z góry postawionych tez o szlacheckim pochodzeniu możliwie wielu antenatów i znalezienie herbów. Na podstawie legend, błędów, niesprawdzonych faktów budowałem karkołomne hipotezy, przydające rodzinie blasku. Ponieważ od dziecka lubiłem rysować, więc swoje fantazje i nie bójmy się tego słowa, uzurpacje, przelewałem na papier, na przykład w formie ekslibrisów heraldycznych, z pełnym wystrojem płaszczy, mitr książęcych, orderów i innych ozdób. Jednocześnie jednak, mimo błędnych założeń do poszukiwań, chłonąłem powoli wiedzę heraldyczną. Ponieważ byłem obdarzony kiełkującą już wrażliwością artystyczną, szczególne wrażenie wywarła na mnie wizualna, w sumie najważniejsza, strona herbów.

Źródło: degener-verlag.com, fragmenty z atlasu heraldycznego Huga Gerarda Ströhla.

Do dziś pamiętam jakim niezwykłym przeżyciem było obejrzenie na Koszykowej dwóch dzieł wybitnego austriackiego artysty heraldycznego i heraldyka Hugo Gerarda Ströhla – „Heraldischer Atlas” i „Deutsche Wappenrolle”. Dziś przez niektórych uznane za landrynkowe, ale moim zdaniem, wciąż piękne i wykonane z maestrią ilustracje heraldyczne Ströhla były chyba jednym z fundamentów mojej miłości do heraldyki.

SKO: Pana pasja heraldyczna zrodziła się w czasach PRL’u. Jak zatem wspomina Pan tamte czasy i ich wpływ na swoją obecną profesję zawodowego heraldyka?

TST: Trzeba pamiętać, że moja pasja rodziła się w latach 1968-70. Daleki jestem, od powszechnego dziś przedstawiania PRL-u wyłącznie w czarnych barwach. Mam dobrą pamięć i prócz licznych negatywów, pamiętam dobrze zaopatrzone sklepy, dobre jedzenie, smak potraw, tanie książki w licznych księgarniach, bogate instytucje kulturalne. Ale jednym z negatywnych faktów było to, że heraldyka, jako nauka mocno związana ze szlacheckością, z tradycją, nie cieszyła się poparciem władz. Nie było tak licznych jak dziś herbarzy, reprintów, wznowień, podręczników i tłumaczeń. Książki z zachodu były trudno dostępne. Niekiedy w księgarniach ośrodków kultury NRD i CSRS, gdzie ideolodzy lżej traktowali tę naukę, pojawiały się książki heraldyczne, zwykle drogie. Poszukiwanie i gromadzenie wiedzy było wtedy trudne. Czasem zbierałem nawet opakowania po zagranicznych papierosach z heraldycznymi motywami, a zawsze jakiekolwiek wycinki prasowe. Nie sposób nie wspomnieć o pewnym przełomie, cyklu artykułów „Gawędy herbowe” autorstwa niezapomnianego gawędziarza, grafika i także heraldyka Szymona Kobylińskiego, publikowanych regularnie w popularnym tygodniku „Panorama” w latach 1971 – 1973. Te napisane świetnym stylem i z dużą wiedzą, ilustrowane przez autora artykuły były nieocenioną skarbnicą informacji dla początkującego heraldyka. Miło mi się przy okazji pochwalić, że pan Szymon poświęcił mojej osobie dwa artykuły z cyklu, w tym w jednym, o herbach Koperników, wręcz oddał mi i głos i pędzel. Ten fakt, a także to, że otrzymałem od redakcji krótko potem, honorarium autorskie, było dla ucznia II klasy licealnej prawdziwym otrzymaniem ostróg rycerskich. Chciałbym jeszcze opowiedzieć o ludziach, którzy mi pomagali na początku gromadzić wiedzę, kierowali, uczyli. O mentorach i przyjaciołach. O nieżyjących już śp dr Adamie Heymowskim, wybitnym polskim heraldyku, królewskim bibliotekarzu ze Sztokholmu, o śp Leszku Tadeuszu Aby Dolata – Jessa, niezwykłym warszawskim oryginale, o niebywałej wiedzy heraldycznej, a zwłaszcza genealogicznej, o Leszku Pudłowskim i Leszku Powichrowskim, moichi rówieśnikach, ale o dużo większej, przynajmniej wtedy wiedzy, z którymi zakładaliśmy, czy raczej wskrzeszaliśmy, Polskie Towarzystwo Heraldyczne. To tak obszerny temat, że chyba na osobną rozmowę.

SKO: Czy heraldyka to dziedzina nauki?

TST: Tak, to nauka. Jedna z nauk pomocniczych historii, podobnie jak genealogia, sfragistyka, numizmatyka, paleografia, dyplomatyka i in. Heraldyka ma tę cechę szczególną, że jest jednocześnie nauką i sztuką. Niemcy wręcz mają osobne nazwy Wappenkunst i Wappenkunde. Można zajmować się jedną z tych dziedzin lub obiema. Wielu wybitnych heraldyków, było jednocześnie utalentowanymi artystami heraldycznymi. Nie sposób być dobrym artystą heraldycznym, nie znając naukowych podstaw tej wiedzy.

SKO: Na czym polega zatem profesja heraldyczna?

TST: Jest wiele możliwości. Działalność akademicka, czysto naukowa i naukowo dydaktyczna – gdy bada się dawne herby, poszukujezapomnianych lub nieznanych wizerunków, ustala dawne reguły, prawa, przynależność herbów, identyfikuje herby z dawnych pieczęci, zabytków sztuki i architektury itp. Można zajmować się teorią heraldyki, szczegółowo kodyfikować istniejące prawa i reguły, a zwłaszcza ustalać specyficzny język opisu herbów, tzw. blazonowanie. Tu szczególne pole do popisu dla polskich heraldyków, bo nasz język opisu herbów jest niezwykle ubogi, w zasadzie niemal nie istnieje, zwłaszcza w porównaniu do heraldyki brytyjskiej czy francuskiej, gdzie jednym zwięzłym zdaniem można opisać skomplikowany herb tak, że znający zasady opisu artysta – heraldyk, herb ten odtworzy bezbłędnie. Można zajmować się dziedzinami łączącymi sztukę z nauką, na przykład projektować herby dla jednostek samorządowych, instytucji lub osób prywatnych. To bardzo ciekawa dziedzina, gdzie kreatywność musi iść w parze z zastosowaniem wielowiekowych reguł. Można zajmować się wyłącznie sztuką heraldyczną – pięknie malować, rzeźbić, grawerować czy rysować istniejące herby. Większość znanych mi heraldyków nie ogranicza się tylko do jednej z tych form działalności.

Koniec części pierwszej.